Gdy macierzyństwo daje w kość
Dziś rano zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka z pytaniem: 'Czy ty też krzyczysz na swoje dziecko?’ – z lekkim zakłopotaniem, poddenerwowaniem i ostatkiem sił i cierpliwości. Potwierdziłam bez zastanowienia, bo przecież zdarza się, że wydrę japę tak, jak nie powinnam. Bo niby w ogóle nie powinnam. Przecież to moje dziecko, mój cud ukochany, jak to tak, krzyczeć, japę drzeć bezczelnie.
Nikt nie powie, że krzyk jest jakąkolwiek metodą wychowawczą, nikt nie pogłaszcze nas za to po głowie, ale wiem jedno. Nie jestem sama. Moja przyjaciółka też nie jest. I Ty nie jesteś. Bo Tobie też to się zdarza, prawda?
Nie jestem z tego dumna, ale czasem po prostu przychodzi moment, w którym moja cierpliwość ustępuje miejsca choleryzmowi i nie myśląc wiele podnoszę głos. Zdarza mi się powiedzieć coś głupiego i czasami zbyt łatwo daję się wyprowadzić z równowagi.
Walczę z tym i trochę się usprawiedliwiam. Matka w końcu to też (tylko) człowiek. Często bierzemy na siebie zbyt wiele i jesteśmy w stosunku do siebie (i swoich dzieci) zbyt wymagające. W końcu dziecko to tylko dziecko, a matka to tylko matka…
Co zrobić w momencie, gdy macierzyństwo daje w kość? Zmusza do krzyku i walenia głową w ścianę? Oto 3 sprawdzone sposoby nie wymagające wychodzenia z domu ani interwencji lekarza 😉
1 Policz do 10
Serio! Jeśli zdążysz. To pozwala wyciszyć galopujące myśli i trochę ostudzić emocje. Złe emocje, które nikomu nie są potrzebne.