Narzekaj ile wlezie! A potem pomyśl, że…
Ostatnio jest mi trochę ciężej. Trzeci trymestr ciąży od początku panoszy się tak, jakby cały miał nosić znamiona dziewiątego miesiąca. Narzekam w związku z tym sobie, bo co mi pozostało, gdy po nocach spać nie mogę, bo natłok myśli, bo tu boli, tam ciągnie, a i jakiś obcy-nieobcy w brzuchu harce wyprawia. I już miałam pisać post, że w ciąży przecież mamy ŚWIĘTE prawo narzekać, psioczyć na to, jak nam ciężko, niewygodnie, i w ogóle kiedy to się wreszcie skończy. Aż trafiłam w internecie na jeden komentarz.
Jeden komentarz pod zabawnym filmikiem obrazującym trafnie blaski i cienie ciąży i macierzyństwa.
Osiem lat czekania na dziecko. Trochę inaczej to widzę.
I tak sobie oglądałam ten filmik, śmiejąc się, bo doskonale rozumiałam, jaki jest jego zamysł i sama przeżyłam wszystkie opisywane w nim sytuacje. Śmiałam się jednak przed oczami widząc matki, które aby nimi zostać poświęciły kawał swojego życia. Czas, który miał pokazać, czy ich marzenia kiedykolwiek się spełnią. Pieniądze, które uciekały wydawane na testy ciążowe uparcie nie chcące pokazać dwóch kreseczek. Żeby tylko na testy! Badania, zastrzyki, terapie. Konsultacje z psychologami.
Mam to wielkie szczęście, że nie miałam problemów z zajściem w ciążę. Nie jestem też mamą aniołków, którym nigdy nie było dane się urodzić. Moje dzieci są ze mną, całe i zdrowe. Może masz podobnie. A może też masz za sobą przykre doświadczenia. Niezależnie od tego, żadna z nas nie może zapominać o tym, żeby być WDZIĘCZNĄ za to, co ma. Nie może obrażać się na cały świat ze względu na chwilowe niedogodności. Krótsze lub dłuższe kryzysy – to normalne. Przezwyciężajmy je jednak wdzięcznością i miłością – do życia, dzieci, rodziny, siebie samych. Tylko tyle i aż tyle.
Dobra, bo ja tu jak ksiądz na kazaniu. A po prostu chciałam podzielić się jedną małą refleksją.
Więc narzekaj sobie, jeśli Ci to pomaga. Mi pomaga, na chwilę, bo przecież jakoś trzeba wyrzucić z siebie te ciążowe emocje i burzę hormonów. Narzekaj. A potem weź się w garść, powiedz sobie ’Jestem twarda i dam radę! W końcu wiem po co to robię!’. Na końcu tej ciężkiej czasem ciążowej drogi czeka na Ciebie największa nagroda, wiesz to. Potem też będzie trudno. Macierzyństwo to niełatwa rzecz. Ale matka, czasem mimo mięciutkiego jak kaczuszka zadka i łez kapiących spod powiek, to najtwardsza istota na ziemi. I zawsze da radę! Zawsze! Ty też!