30!
30 lat minęło jak… może nie jeden, ale kilka krótkich, intensywnych i kolorowych dni. Dziś są moje urodziny. Bilans niczym u Bridget Jones? Jeden mąż, dwie córki, dziesięć kilo do zrzucenia, papierosów i alkoholu zero, siwych włosów zero (wczoraj farbowałam).
Chyba tak to już jest, że w życiu każdego z nas przychodzi moment, w którym rozkminy na temat dotychczasowego życia są jak najbardziej na miejscu.
Dzień trzydziestych urodzin uważam za dzień, w którym rozgrzeszysz mnie z prywaty, super podekscytowania pomieszanego z zadumą i odrobiny chwalipięctwa 😉
Czy jestem zadowolona ze swojego życia? Oj tak, pięknie mi się ułożyło. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że w tym wieku będę miała dwójkę dzieci. W ogóle nie wiedziałam, czy będę miała dzieci 😉 W niektórych kwestiach oczywiście mogłoby być lepiej, na przykład moja przyszłość zawodowa osnuta jest gęstą mgłą. Mogłabym mieć więcej czasu, jak każda mama, w ogóle jak każdy! Ale byłabym głupia, gdybym narzekała. A mam ku temu skłonności, uwierz mi. Może nie widać tego na co dzień, ale jestem ogromnie wdzięczna za to, co mam.
Przede wszystkim za zdrowe, piękne dzieci. Które czasem doprowadzają mnie do białej gorączki, ale przecież są moim największym życiowym osiągnięciem! Za wspaniałego męża. Który co prawda lubi się ze mną przekomarzać, ale jest jedyny w swoim rodzaju. Za super pomocnych rodziców i wspaniałą rodzinę. Życzliwych przyjaciół. Dwóch uroczych chrześniaków. Cztery kąty, które uwielbiam.
I takie rzeczy, jakie działy się w ten weekend jeszcze bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że mam za co być wdzięczna.
Wyobraź sobie taką sytuację. Mąż wywozi Cię za miasto. Zawiązuje oczy (pieluchą dziecka :D) i wiezie, nie wiadomo gdzie. Mówi, że ma niespodziankę. A nie jest specjalnie sentymentalny. Przez głowę przebiegają Ci tysiące myśli, stresujesz się i z emocji kręci Ci się w głowie. Po 40 minutach wychodzicie z auta i z wciąż zawiązanymi oczami zmierzacie w niewiadomym kierunku. Zatrzymujecie się, a gdy ściągają Ci chustę Twoim oczom ukazują się Twoi przyjaciele i rodzina śpiewając 'Sto lat’. Scena jak z filmu, prawda? I mój mąż zafundował mi takie wrażenia! Nigdy nie spodziewałabym się takiej niespodzianki. Za tak piękne wspomnienia dziękować mu będę do końca życia 🙂
Nie potrafię opisać emocji, które mi towarzyszyły. Było po prostu najlepiej! Dziękuję!
A teraz kilka słów do Ciebie, czytelniczko i czytelniku. Tobie też chciałabym podziękować. Zaczynając pisać tego bloga nie sądziłam, że będzie czytać mnie tyle osób! Każdy najmniejszy sukces i blogowy rekord to dla mnie olbrzymia satysfakcja. To dzięki Tobie się rozwijam i pracuję nad tym, żeby to miejsce było coraz lepsze. Dziękuję Ci za to z całego serca!
Wszystkim stawiam wirtualne ciacho i szampana!
Fajnie, że jesteście :*