Wszystko czego pragnę
Ostatnie dni mocno przewartościowały moje życie. Nawet dziś rano, gdy ostatkiem sił w burzy ciążowych hormonów uspokajałam Majkę, jakoś łatwiej było mi przejść znów do harmonii, gdy tylko pomyślałam…
Tak dobrze jest żyć sobie beztrosko i nie mieć większych zmartwień oprócz najzwyklejszych w świecie trosk dnia codziennego. Tak miło obudzić się rano w ciepłym łóżku, obok męża i córki (chociaż w naszym przypadku raczej obok córki). Tak fajnie jest psioczyć sobie na beznadziejną pogodę – kiedy to jedno z niewielu naszych zmartwień. I to jakich błahych.
Wiesz, ludzie rzadko teraz zauważają to, co jest naprawdę ważne. Dopiero kiedy szwankuje zdrowie, więzy rodzinne się rozpadają albo nad głową stoi komornik doceniamy, ile dotąd mieliśmy szczęścia.
Wszystko czego pragnę? Ostatnio myślę, że jest tego naprawdę niewiele. Zdrowia dla mojej rodziny. I żebyśmy byli zawsze razem, szczęśliwi.
O inne rzeczy możemy przecież zadbać sami!
I tak gadam ostatnio jak jakaś kandydatka do tytułu miss świata (na sterydach), chociaż naprawdę tak myślę! Że zdrowie, zdrowie jest najważniejsze, i rodzina.
Ale żeby nie wyjść na niewiarygodną, chciałabym jeszcze, żeby Majka przestała być Kapryśką (to nie moje dziecko!), i nowe buty, torebką też nie pogardzę!
Skończyła się majówka… wszystko co dobre szybko się kończy. I choć w tym roku pogoda (naprawdę!) nas nie rozpieściła, łapaliśmy chwile. Odwiedziliśmy stadninę koni, byliśmy nad jeziorem, dzieci szalały w ogrodzie – miło, beztrosko, tak jak być powinno. Zapraszam na kilka kadrów z tych naszych rodzinnych wypadów – Majka ma na sobie sukienkę i beret (przyciągnął moją uwagę od razu!) od Pinokio, swoją drogą, myślałam, że mają ciuszki tylko dla niemowlaków, a tu taka niespodzianka, i jeszcze jaka stylowa 😉
Maja ma na sobie
Sukienka i beret – Pinokio
Buty – Skecher’s
Kamizelka – Coccodrillo